Lisa stara się grać wesołą, bezproblemową studentkę z college’u, za jaką ją wszyscy uważają. Ale mroczna przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć. Przepełniają ją lęk, wstyd i przeświadczenie, że jest zła i niewarta miłości. Tristan jest profesorem psychologii. Jest wyjątkowo poważny i zasadniczy, ceni dyscyplinę, a przy tym kryje wiele tajemnic. Między nimi jest mnóstwo ciemności… i to ona ich do siebie przyciąga. Łączy ich więcej, niż mogliby przypuszczać… Ostatni, najmroczniejszy tom trylogii Zatraceni. Tom, w którym wiele dziewczyn po trudnych przeżyciach odnajdzie siebie.
Lisa udaje zwykłą, bezproblemową nastolatkę z college'u, za jaką wszyscy ją uważają. Ale mroczna przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Przepełnia ją wstyd i przeświadczenie, że jest niewarta miłości. Tristian to profesor psychologii. Jest wyjątkowo poważny, a poza tym kryje wiele tajemnic. Z pozoru nic ich nie łączy, a jednak... Oboje noszą maski, za którymi kryje się cierpienie. A gdy w grę wchodzą ważne sprawy i skrajne uczucia,
(...)wtedy miłość i nienawiść przenikają się tak ściśle, że czasami nie można ich odróżnić. Wstyd to, niestety, ostatni tom z serii Zatraceni, której jestem fanką. Nie ukrywam, że bardzo czekałam na jej premierę. Kiedy tylko wpadła w moje ręce, niemal od razu zaczęłam ją czytać. I teraz, po skończonej lekturze, mogę powiedzieć, że naprawdę jestem pod wrażeniem. Tym razem główną bohaterką jest Lisa, którą miałam okazję poznać przy poprzednich częściach. Już w Utracie dziewczyna ta wzbudziła moją sympatię i stała się jedną z moich ulubionych postaci. Polubiłam ją przede wszystkim dlatego, że zawsze była taka wesoła, optymistycznie nastawiona do świata. I okazała się też być oddaną przyjaciółką. "Strach jest narzędziem, a nie słabością." Każdy z bohaterów Zatraconych kryje jakieś tajemnice. Nie inaczej jest z Lisą, której przeszłość poznajemy na kartach tej powieści. Stopniowo wychodzi ona na jaw i chyba to jest najlepsze. Mogę jak najbardziej zgodzić się ze stwierdzeniem, że Wstyd to najmroczniejsza część całej trylogii. Autorka po raz kolejny postanowiła zastosować narrację z dwóch perspektyw - Lisy i Tristiana. Według mnie jest to trafny wybór, bo dzięki temu możemy zobaczyć, jakimi uczuciami kierują się postaci, jak głębokie są ich emocje oraz oczywiście poznać przyczyny ich zachowania. Rachel Van Dyken tą książką udowadnia, że ma wielki talent. Nie boi się poruszać trudnych tematów, wplata je w wątki i wychodzi jej to nadzwyczaj bezbłędnie. Przedstawioną opowieścią chwyta za serca czytelników, nie pozwalająć im przestać myśleć, co stanie się dalej. "Ciało człowieka to instrument. Trzeba wiedzieć, jak na nim grać." Wstyd to intrygująca historia o walce ze swoimi lękami i pokonywaniu demonów przeszłości. Podczas czytania targały mną różne emocje - od radości aż po głęboki smutek - i to właśnie jest piękne. Warto zapoznać się z tą pozycją, tak samo jak z poprzednimi częściami, bo każda z nich niesie ze sobą jakieś przesłanie. I nie mogę uwierzyć, że to już koniec.
Lisa zdaje się być wesołą osobą, jednak to tylko pozory, w rzeczywistości dziewczyna boryka się z trudną przeszłością, która nie daje o sobie zapomnieć. Tristan nagle staje na drodze Lisy, jako jej profesor, ale czy tylko? Chłopak trzyma dystans, jednak w spojrzeniach tych dwojga kryje się coś więcej. Zgnębiona przez los Lisa i nieodgadniony Tristan. Oboje skrywają tajemnice, z którymi muszą się zmierzyć. Jak czytamy na okładce "Wstydu" jest to "najmroczniejszy tom trylogii",
(...)zgodzę się z tym w stu procentach, bo o ile w dwóch poprzednich częściach tajemnic nie brakowało, tak tutaj robi się jeszcze bardziej zagadkowo już od pierwszych stron. W poprzednich tomach, szczególnie w "Utracie" wydawać by się mogło, że Lisa nie ma zmartwień i problemów, tymczasem tutaj wychodzi na jaw jak trudne życie miała dziewczyna. Tak jak w poprzednich tomach, tak i we "Wstydzie" nie brakuje przemyśleń i życiowych refleksji. Jest tu tyle mądrych, wartościowych i ciekawych cytatów, że można by co kawałek je zaznaczać! "Wstyd" daje do myślenia, w moim przypadku sprawił, że przez jakiś czas pozostałam w dość nostalgicznym humorze. W poprzednich tomach możemy znaleźć różne myśli jako wprowadzenia do rozdziałów, tym razem we wprowadzeniu użyte są fragmenty z pamiętnika byłego chłopaka Lisy. Gdy czytałam te fragmenty i stopniowo poznawałam przeszłość dziewczyny, wprost nie mogłam się nadziwić ile Lisa przeszła i jak udało jej się przybrać maskę bezproblemowej osoby. Tak jak można się spodziewać, powieść tą czyta się niesamowicie szybko, jeden wieczór wystarczył, bym zatonęła w historii Lisy i jeszcze tego samego dnia ją skończyła. I wiecie co? Kiedy pomyślę, że to już koniec, że już nie spotkam, ani Gabe, ani Wesa, ani też Lisy, to serce mi się kraje, bo to jedna z najlepszych serii jakie ostatnio miałam okazje czytać! Jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza! Oczywiście, ma ona swoje wady, jednak zalety całkowicie mi je przyćmiły. Przez te trzy tomy niezwykle zżyłam się z bohaterami, tak, że teraz aż łezka mi się w oku kręci, że wszystkie trzy powieści już przeczytałam i nawet jeśli będę je sobie "odświeżać" to już nie będzie to samo. Lisę również polubiłam, Tristana trochę mniej, ale także. Autorka potrafi kreować bardzo ciekawie postaci, nadać im ciekawą osobowość, a wszystko to ubarwić tajemniczą fabułą i pięknym stylem jakim się posługuje. Często bywa tak, że pierwsza część jest najlepsza, a dalsze części są słabsze. Tutaj tak nie jest, autorka trzyma poziom. Przyznam, że po przeczytaniu "Utraty" nie sądziłam, że pisarkę stać na coś jeszcze lepszego, tymczasem "Toxic" całkowicie mnie zaskoczyło! "Wstyd" dorównuje poziomem poprzednim tomom, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest jeszcze trochę lepszy. Obecnie mam dylemat, bo jednak nie potrafię stwierdzić, czy to "Toxic" bardziej zdobyło moje serce, czy też "Wstyd". Chyba nie potrafię opisać tej książki, tak by oddać wszystkie emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania, by ich doświadczyć po prostu trzeba po te powieść sięgnąć i samemu przekonać się o jej fenomenie. Cała trylogia nie jest zwykłą historią o miłości, tutaj miłość często jest bardziej tłem niż głównym wątkiem. Bohaterowie odkrywają samych siebie, mierzą się z trudną przeszłością, ale też tym co czeka ich w przyszłości. Napięcie trzyma i nie puszcza, aż do ostatniej strony, bo cała ta seria opiera się głównie na emocjach. Jak najbardziej polecam, zarówno "Wstyd" jak i poprzednie części trylogii "Zatraceni"!
Życie pisze dla nas różne scenariusze, każdy jest inny, każdy gra swoją role. Czasami jednak przychodzi taki moment, że musimy zrzucić maskę i przyjąć inną twarz. Dla własnego dobra i dla własnego spokoju ducha... Lise poznaliśmy już w pierwszej części cyklu "zatraceni". Możemy ją uważać, za dziewczynę szaloną taką, która nie boi się niczego, śmiało idzie do przodu nie zważając na nic. Jak mylące może być pierwsze wrażenie.
(...).. w głębi duszy Lisa jest kobietą zranioną, zagubioną, niepotrafiącą się porozumieć z swoim wewnętrznym "ja". Wiele w życiu przeszła, nie bez powodu zmieniła imię... i całe swoje życie. "[..] - byłeś po prostu sobą, a czasem, cóż, czasem dobrze sobie przypomnieć, jak to jest, prawda? Być po prostu sobą i nie musieć się martwić niczym innym na tym świecie" W tej części pierwsze skrzypce gra, wspomniana już Lisa, jak i tajemniczy mężczyzna o imieniu Tristan. Chłopak ten, przenosi się do Seattle w konkretnym celu. Chce dowiedzieć się od Lisy wszystkiego co wiąże się z jej przeszłością, chce pomścić śmierć. Jednak kiedy pojawia się na miejscu i zaczyna oglądać sytuację z bliska, nie jest już pewien jakie były jego powódki. Zmienia cały swój plan, dlaczego? O tym dowiesz się z książki... :) "[...] Zabawne, że ktoś może tak namieszać ci w głowie, w sercu i w duszy, że kompletnie zapominasz, w imię czego przystawałeś do walki" "Wstyd" jest uznawany za najmroczniejszy tom trylogii i ja z tym stwierdzeniem zgadzam się w stu procentach. Trzeba postawić Autorce ogromny plus, za to jak dobrze poradziła sobie z wątkiem sensacyjnym. Połączenie miłości z mroczną i tajemniczą historią, wcale nie jest łatwe. Rachel Van Dyken spisała się bardzo dobrze. Niestety przewidziałam dwa wiodące wątki, czekałam tylko na potwierdzenie. Nie oznacza to jednak, że historia była nudna. Nic z tych rzeczy, przez większość książki, zadawałam sobie pytanie "co właściwie się wtedy stało", Autorka jednak dawkuje czytelnikowi sensacje, wspaniale buduje napięcie i uderza w najmniej spodziewanym momencie. Akcja od początku toczy się pomału, choć już na samym początku jesteśmy zaintrygowani i chcemy więcej. Nie da się ukryć, że styl jakim posługuje się Rachel Van Dyken, jest godny pozazdroszczenia. W sposób wręcz idealny potrafi przelać emocje na papier i zarazić nimi czytelnika, teraz jeszcze udowodniła, że potrafi stworzyć doskonały wątek sensacyjny. Całość jest niezwykle spójna, a epilog zaskakuje tym przez kogo jest "wygłoszony". Przez większą część powieści zostajemy obdarowani wieloma tajemnicami i niedomówieniami, jednak w fazie końcowej dostajemy odpowiedź na każde nurtujące nas pytania. Autorka zdecydowała się po raz kolejny na narrację naprzemienną, poznajemy historie z punktu widzenia Lisy i Tristana (nie muszę mówić, że to mój ulubiony styl narracji? :) ). Podsumowując "Wstyd" to książka mówiąca o trudach zwyczajnego życia, o ty jak wielki wpływ na nasze zachowanie ma przeszłość. Jak łatwo dać się zmanipulować, nie zdając sobie z tego sprawy. Na koniec widzimy, jak długą drogę musi przejść człowiek aby wyzbyć się swoich lęków. Pomimo, że każda z części jest inna, to wszystkie mówią o niezwykłej przyjaźni. Na zakończenie dodam, ze takich przyjaciół życzę każdemu!
„(…) Rzeczywiście mnie kochasz? - Kocham. - To chcę, żebyś coś dla mnie zrobiła...” Ponownie wkraczamy w świat Lisy, Gabe'a oraz Westona. Jednak tym razem przedstawiona jest historia Lisy, czytelnik odkrywa jej demony z przeszłości. „Wstyd” jest trzecią, a jednocześnie ostatnią częścią serii „Zatraceni”. „Ale tak to już jest z wyborami, że żałuje się ich dopiero po powzięciu decyzji. Może w sekundę później,
(...)może po roku. Wstydu się nie uniknie. A teraz poznasz mój...” Lisa z pozoru wiedzie normalne studenckie życie, w którym jest wesołą, bystrą i śliczną kobietą, a tylko nieliczni znajomi wiedzą jaka jest prawa. Lisa nie miała łatwego startu. W przeszłości była znaną modelką, która psychicznie i fizycznie była gnębiona przez swojego psychicznie chorego chłopaka Taylora. Dziewczyna kryje się za maską, dzięki której jest zawsze wesoła, kiedy jednak zamyka drzwi swojego pokoju, wszystkie demony z przeszłości odzywają się ze zdwojoną siłą. Jej na nowo zbudowany świat krok po kroczku zaczyna się sypać jak domek z kart. Lisa dostaje anonimowe pogróżki, jej pokój zostaje zdewastowany, ściany zapisane obraźliwymi napisami, jakby tego było mało w sieci krąży film, na którym kobieta jest gwałcona. W jej studenckie życie wkracza młody profesor, który zjawił się na uczelni nie bez powodu, ponieważ ma w tym wszystkim swój cel. Ułożył plan na odkrycie prawdy. Być może chce zemsty? Do jakiej prawdy dojdzie Tristan? Dlaczego mężczyzna nienawidzi Lisy? Kim tak naprawdę jest mężczyzna? Kto prześladuje Lisę? „Tak już jest z przeszłością. Nigdy nie pozostaje tam, gdzie według nas jest jej miejsce. Zawsze przychodzi pora, że odsłania się w całej swojej krwawej i wstydliwej okazałości, i nie pozostaje już nic, absolutnie nic, jak tylko na to patrzeć.” Podobnie jak we wcześniejszych książkach z serii, tak i tutaj autorka przy każdym rozpoczynającym się rozdziale dopisuje cytaty bohaterów swojej powieści. Jednakże tu w większości owe złote myśli tworzą odrębną historię, która jest urywkami z dziennika Taylora, byłego chłopaka Lisy. Dzięki tym fragmentom czytelnik otrzymuje odpowiedzi na pytania, co takiego przydarzyło się Lisie w przeszłości, że zmuszona była zmienić swoje dane i ukrywać się na uniwersytecie. Bardzo ciekawie jest to wkomponowane w całą historię. Dwutorowa narracja została nadal utrzymana, jak i w poprzednich tomach. Główni bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani i przez to wzbudzają szereg emocji. Jeżeli mam wspomnieć o oprawie graficznej, to podoba mi się najbardziej z całej trylogii. Każda książka czy to „Utrata”, „Toxic” i jak w tym przypadku „Wstyd” niosą ze sobą jakieś przesłanie. W każdej z nich podjęty jest wątek choroby, nadziei, prawdomówności, bólu, miłości, przyjaźni i śmierci, jak również łączy je sława, pieniądze oraz to, że bardzo młodzi ludzie mają jakieś przykre zdarzenia z przeszłości, które nie dają im spokoju. Niby zwykłe książki, kierowane do młodszego odbiorcy, jednak zapadają na długo w pamięci, bowiem doskonale pamiętam każdą z przedstawionych przez autorkę historii. Przypominam sobie, jak pisałam recenzję „Utraty” i sądziłam, że całą historię zapomnę bardzo szybko, a jednak się myliłam. Są to pozycje bardzo emocjonalne i na swój sposób pokazują młodzieży, którędy powinni podążać i jakimi wartościami się kierować w życiu. „Uzdrowienie to coś więcej niż tylko wyjście z raka czy znalezienie kogoś, kto jest z tobą dla ciebie samego. To też coś więcej niż przezwyciężenie przeszłości i otwarcie się na przeszłość. Uzdrowienie oznacza poranne wstawanie, gdy wolałoby się zostać w łóżku, oznacza uśmiech zamiast płaczu i to, że nosisz głowę wysoko, choć demony próbują przygiąć ci ją do ziemi. Życie jest tego pełne, pełne sytuacji, gdy bierzemy nogi za pas, podczas gdy powinniśmy stanąć i stawić czoło burzy.” Wydaje mi się, że „Wstyd” jest to najmocniejsza książka z serii „Zatraceni”, jednak w moim przypadku największy sentyment pozostaje do pierwszego tomu i historii Westona. Epilog najbardziej mną poruszył, jest to taka kropka nad „i”. Czasami zdarza mi się popłakać podczas lektury, często czuję pustkę i żal po rozstaniu z bohaterami. Ale wiecie co? W żadnym wypadku nie wstydzę się tego, bo lepiej jest mieć miękkie serce i być otwartym na uczucia, aniżeli być zimnym jak kamień i nie czuć zupełnie niczego. Dlatego polecam Wam „Wstyd” jak również wcześniejsze części „Utratę” oraz „Toxic”, ponieważ te książki ukazują cierpienie młodych ludzi, którzy zdawałoby się powinni być szczęśliwi. Jestem w pełni usatysfakcjonowana i jedyne czego żałuję, to tego, że jest to koniec przygód z bohaterami oraz ich życiowymi problemami. Polecam całą trylogię. „Bywa, że to, co najpiękniejsze niesie w sobie największe niebezpieczeństwo, a w tym, co wyjątkowo szpetne, kryje się niezwykły czar. Choroba nowotworowa była szpetna, ale dzięki Kiersten zaowocowała czymś pięknym. Śmierć narzeczonej Gabe'a była przerażająca, jednak Saylor uczyniła ją cennym darem odkupienia. A co do Lisy… Jej przeszłość była naprawdę szkaradna, dostrzeżecie jednak piękno tego, co wyłoniło się z popiołów. Tristan.”
Wstydu nie unikniesz. Rachel Van Dyken stworzyła piękną serię o tematach ważnych i niezbyt chętnie poruszanych w dzisiejszych czasach. Są to tematy trudne, a problemy jakie w nich są poruszane na pewno każdy chciałby omijać szerokim łukiem. Niestety nie każdy może sobie na to pozwolić, niestety niektórych dopada choroba, dręczące poczucie winy i wstyd. Nie każdy ma szansę schować się przed tym, ale my mamy szansę o tym przeczytać i uświadomić sobie jak bardzo życie człowieka jest kruche i jak dużo zależy od nas,
(...)od naszej siły, by stawiać czoła wszystkim przeciwnościom losu. „Strach jest narzędziem, a nie słabością.” Tym razem przyszedł czas na historię Lisy. Dziewczyna nie ma lekko. Próbuje ukryć się za maską, jaką stworzyła. Próbuje oderwać się od demonów przeszłości, pozostawić je za sobą, jednak one ciągle wracają. Ktoś ciągle przypomina jej o przeszłości, która napawa ją strachem, obrzydzeniem, ale też wstydem. Tristan pojawia się na jej drodze nie bez powodu. On także ma swoje mroczne tajemnice, ale te sekrety wiążą go z Lisą, czy tego chce czy nie. Oboje muszą stawić czoła temu, co przyniesie im kolejny dzień. A ten dzień nie będzie należał do łatwych. Czytając „Utratę” myślałam, że lepiej być nie może. Rachel Van Dyken zaskoczyła miliony czytelników tak znakomitym rozpoczęciem trylogii „Zatraceni”. Jednak myliłam się. Kontynuacja okazała się jeszcze lepsza. Po całym gradzie emocji, wrażeń i potoku łez byłam pozbawiano tchu na bardzo długo. „Toxic” to książka, którą pokochałam do granic możliwości. Do tej pory w mojej głowie toczy się gonitwa myśli poświęcona tej lekturze. I dlatego tak bardzo wyczekiwałam zakończenia tej serii. „Wstyd” okazał się dobrą książką, niestety nie podniósł poprzeczki wyżej. Historia opisana we „Wstydzie” nie należy do łatwych. Autorka porusza bardzo trudne tematy i potwornie przykre. Nikt z nas nie chciałby stać się ofiarą prześladowań, nękań, czy być ofiarą przemocy psychicznej. Nikt nie chciałby być zdominowanym przez kogoś bliskiego. A z tym wszystkim musi zmierzyć się bohaterka „Wstydu”. Ze swoim własnym, bezwzględnym i pozbawionym jakichkolwiek skrupułów wstydem. „Prawdziwą miłość do kogoś poznaje się właśnie po tym, że pragnie się go na dobre i złe, że jest się gotowym przejść przez wszystko, co straszne i mroczne, by u schyłku dnia nadal być z tą osobą.” Mimo, że książkę czyta się lekko i szybko to na sercu ciąży nam głaz współczucia i żalu. Od początku kibicowałam Lisie i Tristanowi mając nadzieję, że ich historia skończy się pozytywnie. Każdy zasługuje na szczęście, na miłość , na to by żyć. Nie możemy uchylać się od odpowiedzialności za własne błędy, nie możemy chować się pod maską, nie możemy uciekać i nie możemy zamykać się przed tymi, którzy chcą nam pomóc. „Ciało człowieka to instrument. Trzeba wiedzieć jak na nim grać.” Brak przewidywalności od pierwszych stron to chyba jest to, co najbardziej rozczarowało mnie w tej książce. Już po kilku kartkach wiemy z czym mamy do czynienia i z czym będziemy się mierzyć przez kolejne strony. Jednak żeby równowaga była zachowana autorka zadbała o zaskakujące zakończenie. Przed końcem historii mamy nagły zwrot akcji, coś niewyobrażalnego, coś co wciska w fotel i z prędkością bolida Formuły 1 czytamy książkę kartka po kartce, by poznać zakończenie. Jest to coś zupełnie nieprzewidywalnego, tak zaskakującego, że w niepamięć odchodzą wszystkie „ale”, które pojawiły się wcześniej. Cała trylogia „Zatraceni” przepełniona jest oceanem emocji. Książki poruszają trudne tematy, z którymi stykamy się w prawdziwym życiu. Choroba, zaufanie, przyjaźń, zdrada, miłość, demony przeszłości, zła decyzja, opieka, stalking, przemoc emocjonalna. Ta seria ma jedną najważniejszą cechę – jest przepełniona prawdą. I tę prawdę wszyscy powinni poznać. To co autorka chciała przekazać, to co jej się udało w tak idealny sposób przelać na kartki papieru. „Uzdrowienie to coś więcej niż tylko wyjście z raka czy znalezienie kogoś, kto jest z tobą dla ciebie samego. To też coś więcej niż przezwyciężenie przeszłości i otwarcie się na przyszłość. Uzdrowienie oznacza poranne wstawanie, gdy wolałoby się zostać w łóżku, oznacza uśmiech zamiast płaczu i to, że nosisz głowę wysoko, choć demony próbują przygiąć ci ją do ziemi. Życie jest tego pełne, pełne sytuacji, gdy bierzemy nogi za pas, podczas gdy powinniśmy stanąć i stawić czoło burzy.” W „Utracie” zakochałam się bez pamięci. „Toxic” rzuciło moimi emocjami o ścianę sprawiając, że zabrakło mi tchu, że oddychanie stało się trudniejsze. A „Wstyd”? „Wstyd” przygwoździł mnie do ściany i nie pozwolił na najmniejszy ruch. To nawet zabawne jak autorka potrafi manipulować emocjami czytelnika. Jak może doprowadzić go do łez, a w następnej chwili nie może on przestać się śmiać, czystym śmiechem pozbawionym trosk i zmartwień. Trylogią „Zatraceni” Rachel Van Dyken skradła moje serce. Zaliczam ją do grona moich ulubionych pisarzy, a wszystkim, bez najmniejszego wyjątku, polecam nie tylko „Wstyd”, ale również pozostałe części tej fenomenalnej serii.
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.2 (2024-11-21)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Wstyd to, niestety, ostatni tom z serii Zatraceni, której jestem fanką. Nie ukrywam, że bardzo czekałam na jej premierę. Kiedy tylko wpadła w moje ręce, niemal od razu zaczęłam ją czytać. I teraz, po skończonej lekturze, mogę powiedzieć, że naprawdę jestem pod wrażeniem.
Tym razem główną bohaterką jest Lisa, którą miałam okazję poznać przy poprzednich częściach. Już w Utracie dziewczyna ta wzbudziła moją sympatię i stała się jedną z moich ulubionych postaci. Polubiłam ją przede wszystkim dlatego, że zawsze była taka wesoła, optymistycznie nastawiona do świata. I okazała się też być oddaną przyjaciółką.
"Strach jest narzędziem, a nie słabością." Każdy z bohaterów Zatraconych kryje jakieś tajemnice. Nie inaczej jest z Lisą, której przeszłość poznajemy na kartach tej powieści. Stopniowo wychodzi ona na jaw i chyba to jest najlepsze. Mogę jak najbardziej zgodzić się ze stwierdzeniem, że Wstyd to najmroczniejsza część całej trylogii.
Autorka po raz kolejny postanowiła zastosować narrację z dwóch perspektyw - Lisy i Tristiana. Według mnie jest to trafny wybór, bo dzięki temu możemy zobaczyć, jakimi uczuciami kierują się postaci, jak głębokie są ich emocje oraz oczywiście poznać przyczyny ich zachowania.
Rachel Van Dyken tą książką udowadnia, że ma wielki talent. Nie boi się poruszać trudnych tematów, wplata je w wątki i wychodzi jej to nadzwyczaj bezbłędnie. Przedstawioną opowieścią chwyta za serca czytelników, nie pozwalająć im przestać myśleć, co stanie się dalej.
"Ciało człowieka to instrument. Trzeba wiedzieć, jak na nim grać." Wstyd to intrygująca historia o walce ze swoimi lękami i pokonywaniu demonów przeszłości. Podczas czytania targały mną różne emocje - od radości aż po głęboki smutek - i to właśnie jest piękne. Warto zapoznać się z tą pozycją, tak samo jak z poprzednimi częściami, bo każda z nich niesie ze sobą jakieś przesłanie. I nie mogę uwierzyć, że to już koniec.
Tristan nagle staje na drodze Lisy, jako jej profesor, ale czy tylko? Chłopak trzyma dystans, jednak w spojrzeniach tych dwojga kryje się coś więcej.
Zgnębiona przez los Lisa i nieodgadniony Tristan. Oboje skrywają tajemnice, z którymi muszą się zmierzyć.
Jak czytamy na okładce "Wstydu" jest to "najmroczniejszy tom trylogii", (...) zgodzę się z tym w stu procentach, bo o ile w dwóch poprzednich częściach tajemnic nie brakowało, tak tutaj robi się jeszcze bardziej zagadkowo już od pierwszych stron. W poprzednich tomach, szczególnie w "Utracie" wydawać by się mogło, że Lisa nie ma zmartwień i problemów, tymczasem tutaj wychodzi na jaw jak trudne życie miała dziewczyna.
Tak jak w poprzednich tomach, tak i we "Wstydzie" nie brakuje przemyśleń i życiowych refleksji. Jest tu tyle mądrych, wartościowych i ciekawych cytatów, że można by co kawałek je zaznaczać! "Wstyd" daje do myślenia, w moim przypadku sprawił, że przez jakiś czas pozostałam w dość nostalgicznym humorze.
W poprzednich tomach możemy znaleźć różne myśli jako wprowadzenia do rozdziałów, tym razem we wprowadzeniu użyte są fragmenty z pamiętnika byłego chłopaka Lisy. Gdy czytałam te fragmenty i stopniowo poznawałam przeszłość dziewczyny, wprost nie mogłam się nadziwić ile Lisa przeszła i jak udało jej się przybrać maskę bezproblemowej osoby.
Tak jak można się spodziewać, powieść tą czyta się niesamowicie szybko, jeden wieczór wystarczył, bym zatonęła w historii Lisy i jeszcze tego samego dnia ją skończyła. I wiecie co? Kiedy pomyślę, że to już koniec, że już nie spotkam, ani Gabe, ani Wesa, ani też Lisy, to serce mi się kraje, bo to jedna z najlepszych serii jakie ostatnio miałam okazje czytać! Jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza! Oczywiście, ma ona swoje wady, jednak zalety całkowicie mi je przyćmiły.
Przez te trzy tomy niezwykle zżyłam się z bohaterami, tak, że teraz aż łezka mi się w oku kręci, że wszystkie trzy powieści już przeczytałam i nawet jeśli będę je sobie "odświeżać" to już nie będzie to samo. Lisę również polubiłam, Tristana trochę mniej, ale także. Autorka potrafi kreować bardzo ciekawie postaci, nadać im ciekawą osobowość, a wszystko to ubarwić tajemniczą fabułą i pięknym stylem jakim się posługuje.
Często bywa tak, że pierwsza część jest najlepsza, a dalsze części są słabsze. Tutaj tak nie jest, autorka trzyma poziom. Przyznam, że po przeczytaniu "Utraty" nie sądziłam, że pisarkę stać na coś jeszcze lepszego, tymczasem "Toxic" całkowicie mnie zaskoczyło! "Wstyd" dorównuje poziomem poprzednim tomom, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest jeszcze trochę lepszy. Obecnie mam dylemat, bo jednak nie potrafię stwierdzić, czy to "Toxic" bardziej zdobyło moje serce, czy też "Wstyd".
Chyba nie potrafię opisać tej książki, tak by oddać wszystkie emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania, by ich doświadczyć po prostu trzeba po te powieść sięgnąć i samemu przekonać się o jej fenomenie. Cała trylogia nie jest zwykłą historią o miłości, tutaj miłość często jest bardziej tłem niż głównym wątkiem. Bohaterowie odkrywają samych siebie, mierzą się z trudną przeszłością, ale też tym co czeka ich w przyszłości. Napięcie trzyma i nie puszcza, aż do ostatniej strony, bo cała ta seria opiera się głównie na emocjach. Jak najbardziej polecam, zarówno "Wstyd" jak i poprzednie części trylogii "Zatraceni"!
Lise poznaliśmy już w pierwszej części cyklu "zatraceni". Możemy ją uważać, za dziewczynę szaloną taką, która nie boi się niczego, śmiało idzie do przodu nie zważając na nic. Jak mylące może być pierwsze wrażenie. (...) .. w głębi duszy Lisa jest kobietą zranioną, zagubioną, niepotrafiącą się porozumieć z swoim wewnętrznym "ja". Wiele w życiu przeszła, nie bez powodu zmieniła imię... i całe swoje życie.
"[..] - byłeś po prostu sobą, a czasem, cóż, czasem dobrze sobie przypomnieć, jak to jest, prawda? Być po prostu sobą i nie musieć się martwić niczym innym na tym świecie" W tej części pierwsze skrzypce gra, wspomniana już Lisa, jak i tajemniczy mężczyzna o imieniu Tristan.
Chłopak ten, przenosi się do Seattle w konkretnym celu. Chce dowiedzieć się od Lisy wszystkiego co wiąże się z jej przeszłością, chce pomścić śmierć. Jednak kiedy pojawia się na miejscu i zaczyna oglądać sytuację z bliska, nie jest już pewien jakie były jego powódki. Zmienia cały swój plan, dlaczego? O tym dowiesz się z książki... :) "[...] Zabawne, że ktoś może tak namieszać ci w głowie, w sercu i w duszy, że kompletnie zapominasz, w imię czego przystawałeś do walki" "Wstyd" jest uznawany za najmroczniejszy tom trylogii i ja z tym stwierdzeniem zgadzam się w stu procentach. Trzeba postawić Autorce ogromny plus, za to jak dobrze poradziła sobie z wątkiem sensacyjnym. Połączenie miłości z mroczną i tajemniczą historią, wcale nie jest łatwe. Rachel Van Dyken spisała się bardzo dobrze. Niestety przewidziałam dwa wiodące wątki, czekałam tylko na potwierdzenie. Nie oznacza to jednak, że historia była nudna. Nic z tych rzeczy, przez większość książki, zadawałam sobie pytanie "co właściwie się wtedy stało", Autorka jednak dawkuje czytelnikowi sensacje, wspaniale buduje napięcie i uderza w najmniej spodziewanym momencie.
Akcja od początku toczy się pomału, choć już na samym początku jesteśmy zaintrygowani i chcemy więcej. Nie da się ukryć, że styl jakim posługuje się Rachel Van Dyken, jest godny pozazdroszczenia. W sposób wręcz idealny potrafi przelać emocje na papier i zarazić nimi czytelnika, teraz jeszcze udowodniła, że potrafi stworzyć doskonały wątek sensacyjny.
Całość jest niezwykle spójna, a epilog zaskakuje tym przez kogo jest "wygłoszony". Przez większą część powieści zostajemy obdarowani wieloma tajemnicami i niedomówieniami, jednak w fazie końcowej dostajemy odpowiedź na każde nurtujące nas pytania. Autorka zdecydowała się po raz kolejny na narrację naprzemienną, poznajemy historie z punktu widzenia Lisy i Tristana (nie muszę mówić, że to mój ulubiony styl narracji? :) ).
Podsumowując "Wstyd" to książka mówiąca o trudach zwyczajnego życia, o ty jak wielki wpływ na nasze zachowanie ma przeszłość. Jak łatwo dać się zmanipulować, nie zdając sobie z tego sprawy. Na koniec widzimy, jak długą drogę musi przejść człowiek aby wyzbyć się swoich lęków. Pomimo, że każda z części jest inna, to wszystkie mówią o niezwykłej przyjaźni. Na zakończenie dodam, ze takich przyjaciół życzę każdemu!
- Kocham.
- To chcę, żebyś coś dla mnie zrobiła...” Ponownie wkraczamy w świat Lisy, Gabe'a oraz Westona. Jednak tym razem przedstawiona jest historia Lisy, czytelnik odkrywa jej demony z przeszłości. „Wstyd” jest trzecią, a jednocześnie ostatnią częścią serii „Zatraceni”.
„Ale tak to już jest z wyborami, że żałuje się ich dopiero po powzięciu decyzji. Może w sekundę później, (...) może po roku.
Wstydu się nie uniknie.
A teraz poznasz mój...” Lisa z pozoru wiedzie normalne studenckie życie, w którym jest wesołą, bystrą i śliczną kobietą, a tylko nieliczni znajomi wiedzą jaka jest prawa. Lisa nie miała łatwego startu. W przeszłości była znaną modelką, która psychicznie i fizycznie była gnębiona przez swojego psychicznie chorego chłopaka Taylora. Dziewczyna kryje się za maską, dzięki której jest zawsze wesoła, kiedy jednak zamyka drzwi swojego pokoju, wszystkie demony z przeszłości odzywają się ze zdwojoną siłą. Jej na nowo zbudowany świat krok po kroczku zaczyna się sypać jak domek z kart. Lisa dostaje anonimowe pogróżki, jej pokój zostaje zdewastowany, ściany zapisane obraźliwymi napisami, jakby tego było mało w sieci krąży film, na którym kobieta jest gwałcona. W jej studenckie życie wkracza młody profesor, który zjawił się na uczelni nie bez powodu, ponieważ ma w tym wszystkim swój cel. Ułożył plan na odkrycie prawdy. Być może chce zemsty? Do jakiej prawdy dojdzie Tristan? Dlaczego mężczyzna nienawidzi Lisy? Kim tak naprawdę jest mężczyzna? Kto prześladuje Lisę?
„Tak już jest z przeszłością. Nigdy nie pozostaje tam, gdzie według nas jest jej miejsce. Zawsze przychodzi pora, że odsłania się w całej swojej krwawej i wstydliwej okazałości, i nie pozostaje już nic, absolutnie nic, jak tylko na to patrzeć.” Podobnie jak we wcześniejszych książkach z serii, tak i tutaj autorka przy każdym rozpoczynającym się rozdziale dopisuje cytaty bohaterów swojej powieści. Jednakże tu w większości owe złote myśli tworzą odrębną historię, która jest urywkami z dziennika Taylora, byłego chłopaka Lisy. Dzięki tym fragmentom czytelnik otrzymuje odpowiedzi na pytania, co takiego przydarzyło się Lisie w przeszłości, że zmuszona była zmienić swoje dane i ukrywać się na uniwersytecie. Bardzo ciekawie jest to wkomponowane w całą historię. Dwutorowa narracja została nadal utrzymana, jak i w poprzednich tomach. Główni bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani i przez to wzbudzają szereg emocji. Jeżeli mam wspomnieć o oprawie graficznej, to podoba mi się najbardziej z całej trylogii.
Każda książka czy to „Utrata”, „Toxic” i jak w tym przypadku „Wstyd” niosą ze sobą jakieś przesłanie. W każdej z nich podjęty jest wątek choroby, nadziei, prawdomówności, bólu, miłości, przyjaźni i śmierci, jak również łączy je sława, pieniądze oraz to, że bardzo młodzi ludzie mają jakieś przykre zdarzenia z przeszłości, które nie dają im spokoju. Niby zwykłe książki, kierowane do młodszego odbiorcy, jednak zapadają na długo w pamięci, bowiem doskonale pamiętam każdą z przedstawionych przez autorkę historii. Przypominam sobie, jak pisałam recenzję „Utraty” i sądziłam, że całą historię zapomnę bardzo szybko, a jednak się myliłam. Są to pozycje bardzo emocjonalne i na swój sposób pokazują młodzieży, którędy powinni podążać i jakimi wartościami się kierować w życiu.
„Uzdrowienie to coś więcej niż tylko wyjście z raka czy znalezienie kogoś, kto jest z tobą dla ciebie samego. To też coś więcej niż przezwyciężenie przeszłości i otwarcie się na przeszłość. Uzdrowienie oznacza poranne wstawanie, gdy wolałoby się zostać w łóżku, oznacza uśmiech zamiast płaczu i to, że nosisz głowę wysoko, choć demony próbują przygiąć ci ją do ziemi. Życie jest tego pełne, pełne sytuacji, gdy bierzemy nogi za pas, podczas gdy powinniśmy stanąć i stawić czoło burzy.” Wydaje mi się, że „Wstyd” jest to najmocniejsza książka z serii „Zatraceni”, jednak w moim przypadku największy sentyment pozostaje do pierwszego tomu i historii Westona. Epilog najbardziej mną poruszył, jest to taka kropka nad „i”. Czasami zdarza mi się popłakać podczas lektury, często czuję pustkę i żal po rozstaniu z bohaterami. Ale wiecie co? W żadnym wypadku nie wstydzę się tego, bo lepiej jest mieć miękkie serce i być otwartym na uczucia, aniżeli być zimnym jak kamień i nie czuć zupełnie niczego. Dlatego polecam Wam „Wstyd” jak również wcześniejsze części „Utratę” oraz „Toxic”, ponieważ te książki ukazują cierpienie młodych ludzi, którzy zdawałoby się powinni być szczęśliwi. Jestem w pełni usatysfakcjonowana i jedyne czego żałuję, to tego, że jest to koniec przygód z bohaterami oraz ich życiowymi problemami. Polecam całą trylogię.
„Bywa, że to, co najpiękniejsze niesie w sobie największe niebezpieczeństwo, a w tym, co wyjątkowo szpetne, kryje się niezwykły czar. Choroba nowotworowa była szpetna, ale dzięki Kiersten zaowocowała czymś pięknym. Śmierć narzeczonej Gabe'a była przerażająca, jednak Saylor uczyniła ją cennym darem odkupienia. A co do Lisy… Jej przeszłość była naprawdę szkaradna, dostrzeżecie jednak piękno tego, co wyłoniło się z popiołów. Tristan.”
Rachel Van Dyken stworzyła piękną serię o tematach ważnych i niezbyt chętnie poruszanych w dzisiejszych czasach. Są to tematy trudne, a problemy jakie w nich są poruszane na pewno każdy chciałby omijać szerokim łukiem. Niestety nie każdy może sobie na to pozwolić, niestety niektórych dopada choroba, dręczące poczucie winy i wstyd. Nie każdy ma szansę schować się przed tym, ale my mamy szansę o tym przeczytać i uświadomić sobie jak bardzo życie człowieka jest kruche i jak dużo zależy od nas, (...) od naszej siły, by stawiać czoła wszystkim przeciwnościom losu.
„Strach jest narzędziem, a nie słabością.” Tym razem przyszedł czas na historię Lisy. Dziewczyna nie ma lekko. Próbuje ukryć się za maską, jaką stworzyła. Próbuje oderwać się od demonów przeszłości, pozostawić je za sobą, jednak one ciągle wracają. Ktoś ciągle przypomina jej o przeszłości, która napawa ją strachem, obrzydzeniem, ale też wstydem. Tristan pojawia się na jej drodze nie bez powodu. On także ma swoje mroczne tajemnice, ale te sekrety wiążą go z Lisą, czy tego chce czy nie. Oboje muszą stawić czoła temu, co przyniesie im kolejny dzień. A ten dzień nie będzie należał do łatwych.
Czytając „Utratę” myślałam, że lepiej być nie może. Rachel Van Dyken zaskoczyła miliony czytelników tak znakomitym rozpoczęciem trylogii „Zatraceni”. Jednak myliłam się. Kontynuacja okazała się jeszcze lepsza. Po całym gradzie emocji, wrażeń i potoku łez byłam pozbawiano tchu na bardzo długo. „Toxic” to książka, którą pokochałam do granic możliwości. Do tej pory w mojej głowie toczy się gonitwa myśli poświęcona tej lekturze. I dlatego tak bardzo wyczekiwałam zakończenia tej serii. „Wstyd” okazał się dobrą książką, niestety nie podniósł poprzeczki wyżej.
Historia opisana we „Wstydzie” nie należy do łatwych. Autorka porusza bardzo trudne tematy i potwornie przykre. Nikt z nas nie chciałby stać się ofiarą prześladowań, nękań, czy być ofiarą przemocy psychicznej. Nikt nie chciałby być zdominowanym przez kogoś bliskiego. A z tym wszystkim musi zmierzyć się bohaterka „Wstydu”. Ze swoim własnym, bezwzględnym i pozbawionym jakichkolwiek skrupułów wstydem.
„Prawdziwą miłość do kogoś poznaje się właśnie po tym, że pragnie się go na dobre i złe, że jest się gotowym przejść przez wszystko, co straszne i mroczne, by u schyłku dnia nadal być z tą osobą.” Mimo, że książkę czyta się lekko i szybko to na sercu ciąży nam głaz współczucia i żalu. Od początku kibicowałam Lisie i Tristanowi mając nadzieję, że ich historia skończy się pozytywnie. Każdy zasługuje na szczęście, na miłość , na to by żyć. Nie możemy uchylać się od odpowiedzialności za własne błędy, nie możemy chować się pod maską, nie możemy uciekać i nie możemy zamykać się przed tymi, którzy chcą nam pomóc.
„Ciało człowieka to instrument. Trzeba wiedzieć jak na nim grać.” Brak przewidywalności od pierwszych stron to chyba jest to, co najbardziej rozczarowało mnie w tej książce. Już po kilku kartkach wiemy z czym mamy do czynienia i z czym będziemy się mierzyć przez kolejne strony. Jednak żeby równowaga była zachowana autorka zadbała o zaskakujące zakończenie. Przed końcem historii mamy nagły zwrot akcji, coś niewyobrażalnego, coś co wciska w fotel i z prędkością bolida Formuły 1 czytamy książkę kartka po kartce, by poznać zakończenie. Jest to coś zupełnie nieprzewidywalnego, tak zaskakującego, że w niepamięć odchodzą wszystkie „ale”, które pojawiły się wcześniej.
Cała trylogia „Zatraceni” przepełniona jest oceanem emocji. Książki poruszają trudne tematy, z którymi stykamy się w prawdziwym życiu. Choroba, zaufanie, przyjaźń, zdrada, miłość, demony przeszłości, zła decyzja, opieka, stalking, przemoc emocjonalna. Ta seria ma jedną najważniejszą cechę – jest przepełniona prawdą. I tę prawdę wszyscy powinni poznać. To co autorka chciała przekazać, to co jej się udało w tak idealny sposób przelać na kartki papieru.
„Uzdrowienie to coś więcej niż tylko wyjście z raka czy znalezienie kogoś, kto jest z tobą dla ciebie samego. To też coś więcej niż przezwyciężenie przeszłości i otwarcie się na przyszłość. Uzdrowienie oznacza poranne wstawanie, gdy wolałoby się zostać w łóżku, oznacza uśmiech zamiast płaczu i to, że nosisz głowę wysoko, choć demony próbują przygiąć ci ją do ziemi. Życie jest tego pełne, pełne sytuacji, gdy bierzemy nogi za pas, podczas gdy powinniśmy stanąć i stawić czoło burzy.” W „Utracie” zakochałam się bez pamięci. „Toxic” rzuciło moimi emocjami o ścianę sprawiając, że zabrakło mi tchu, że oddychanie stało się trudniejsze. A „Wstyd”? „Wstyd” przygwoździł mnie do ściany i nie pozwolił na najmniejszy ruch. To nawet zabawne jak autorka potrafi manipulować emocjami czytelnika. Jak może doprowadzić go do łez, a w następnej chwili nie może on przestać się śmiać, czystym śmiechem pozbawionym trosk i zmartwień.
Trylogią „Zatraceni” Rachel Van Dyken skradła moje serce. Zaliczam ją do grona moich ulubionych pisarzy, a wszystkim, bez najmniejszego wyjątku, polecam nie tylko „Wstyd”, ale również pozostałe części tej fenomenalnej serii.